Player

sobota, 1 marca 2014

21. please, don't leave me.

"Przepraszamy, że droga do nieba prowadzi przez piekło, by ktoś jęknął z rozkoszy ktoś musi klęknąć. Pisał już Szekspir o tym, nie wiedzą miernoty, to pociąg zwany pożądaniem, dla nich trainspotting"- Bisz
  
Nienawidzę walentynek. Najgorsze święto świata. Zakochani powinni pamiętać o swej miłości przez cały rok, a nie tylko w ten jeden dzień. Wierzcie mi, jest wiele takich par. Wiem, jestem dziwna, bo mam chłopaka, a jednak nie jaram się czternastym lutym. Wręcz przeciwnie miałam nadzieję, że wszyscy o tym zapomną. Niestety, jak co roku wszędzie wisiały serduszka i zdjęcia całujących bądź przytulających się ludzi. W internecie również jedynie teksty o walentynkach, jakby nagle wszystko inne przestało się liczyć. Rzygać mi się tym chciało. Tak, wiem, jestem taka nieromantyczna. xdd Pomińmy fakt, że ostatnio pisałam na polski list Romea do Julii i wcieliłam się w zakochanego do granic możliwości mężczyznę. xdd Nie zrozumcie mnie źle, ogółem uwielbiam romansidła i miłosne historyjki, ale nie lubię przesady, gdy nagle wszyscy o tym ględzą, jakby na ogół coś takiego jak miłość nie istniało. To denerwujące. Jak byłam malutka i chodziłam do przedszkola, zabrałam się za rysowanie laurek dla znajomych i całej rodziny. Tatuś obiecał, że mi pomoże, a potem wyszedł sobie z domku, poszedł chlać, sprowadził innych alkoholików, razem przeklinali, rzucali butelkami, a moje rysunki przemokły od łez...  Być może dlatego ten dzień mi się dobrze nie kojarzy. Miałam od samego początku złe przeczucia, ale, że wszystko potoczy się aż tak tragicznie - nie wiedziałam. Zaczęło się od tego, że dzień przed walentynkami pokłóciłam się ostro z Dominikiem. Otóż on jest... hm, inny. Boję się trochę o tym napisać na tym blogu, w końcu nietolerancja jest teraz taka popularna. Jeśli chcecie mogę wam powiedzieć, ale wolałabym nie tutaj. :) W naszym życiu pojawił się pewien osobnik, który postanowił odrobinę namieszać. Otóż niedaleko mojego domku znajduje się zespół szkół plastycznych, największe zbiorowisko patologii. Tak się składa, że znam stamtąd kilka osób. Piercing, niebieskie włosy, nietypowy styl (w końcu do niewielu dziewczyn krzyczą: pedał! ...)  i papieros w ustach - nie robią dobrego wrażenia. Ale cóż, wiecie już, że wasza Nave jest inną osóbką :3 i uwielbiam poznawać nowych ludzi, a tym bardziej takich, którzy choć w minimalnym stopniu wyróżniają się w tłumu. Co z tego, że nie żyjemy w tych samych światach? Trzeba poszerzać swoje horyzonty i zapoznawać się z cudzymi umysłami. Jednak nadal nie popieram palenia, a dymu papierosowego nienawidzę i nie jestem w stanie go wdychać, muszę odejść co
najmniej kilka metrów. No i poznałam pewnego kolejnego Dominika (no ile ich jest xd), szesnastoletniego (baardzoo często kręcę się ze starszymi, nie wiem, czemu ;___;) homoseksualistę. Nieważne, że znaliśmy się zaledwie tydzień, on już znalazł sobie miejsce w naszym życiu i nie miał zamiaru go opuszczać. Okey, wszystko zniosę, ale niepotrzebnie zaczął interesować się moim związkiem. Wypowiedział wiele słów, których nigdy nie powinien wypowiadać, mieszając mojemu Dominikowi w głowie oraz doprowadzając go do nieciekawego stanu i wyrzutów sumienia. Szczegóły zachowam dla siebie. Najważniejsze jest to, że po wielu kłótniach, wylądowaliśmy prawie na samym dnie. Nagle zniknął sens tego, co nas łączyło. Każda spędzona razem chwila straciła swą wartość. Narastały tylko złość, zniechęcenie... Miałam ochotę śmiać się ze swojej głupoty, że wierzyłam w jego piękne słowa, że liczyłam na coś innego. Przecież zawsze tak to się kończy. Związki w gimnazjum. Takie dorosłe, takie prawdziwe. (y) Myślałam, że byłam tylko zaślepiona, niczym niedojrzała idiotka. No i stało się. Po całej nieprzespanej nocy, nazajutrz, czternastego lutego, w święto zakochanych - rozstaliśmy się. W taki beznadziejny sposób, ale oboje nie widzieliśmy innego wyjścia (WTF). Gdyby tylko Dominik z plastyka trzymał się z daleka od naszych spraw, wszystko byłoby w porządku. Ale z drugiej strony, uważam, że to była dobra próba, która mi wiele pokazała. Wszystko działo się w szkole, niestety, nie mogliśmy wytrwać do końca lekcji i musieliśmy załatwić sprawę jak najszybciej. W dodatku sprawdzian z polskiego, kartkówka z chemii i parę innych przyjemności... Nie potrafiłam się skupić. Przestaliśmy się do siebie odzywać. To było bardzo dziwne uczucie. W końcu już od pół roku codziennie się razem śmialiśmy, wygłupialiśmy, gadaliśmy godzinami na bezsensowne tematy. Tak bardzo mi tego brakowało, było tak pusto, nijako... Zresztą nie tylko ja tak miałam. Od Dominika odwróciło się naprawdę wiele osób. Nawet Ewa, jego sąsiadka i zarazem najlepsza przyjaciółka - nie potrafiła być przy nim, po tym, co zrobił. Serce rozrywało mi się na milion kawałków, gdy ukradkiem na niego zerkałam. Leżał głową na ławce, nic nie notował, nie słuchał nauczyciela, nie podnosił wzroku, miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. No i po co to było? W nerwach robi się wiele niepotrzebnych rzeczy. Prawda, Dominik
(mój xd) zachował się bardzo źle, strasznie mnie zranił, wiele osób na moim miejscu nie potrafiłoby mu wybaczyć, a jednak... nie umiałam się na niego gniewać. Strach przed jego całkowitą utratą był silniejszy od złości. W ramach lekcji Wychowania Do Życia W Rodzinie wyszliśmy do pobliskiej biblioteki, gdzie obejrzeliśmy pewną symulację. Ukazany na niej wypadek samochodowy sprawił, że boję się przechodzić przez ulicę. ;-; W tle leciała piękna piosenka, My Immortal Evanescence. Pobudziła mnie do myślenia. Nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy po moim policzkach zaczęły płynąć łzy. Wzruszyła mnie symulacja, ale nie do tego stopnia. Nie chciałam znaleźć się w sytuacji dziewczyny z piosenki, nie chciałam ponownie zgubić sensu życia. Pragnęłam tylko znów przy nim być. Byłam w stanie wszystko mu wybaczyć! Każdy błąd, każdą niewłaściwą decyzję, każde złe posunięcie! Gdyby tylko chciał... :( Opuściliśmy bibliotekę. Na zewnątrz nasze spojrzenia się spotkały. Przypomniałam sobie wszystkie rozmowy, wygłupy, pocałunki. Wreszcie to doceniłam. Tylko czemu potrzebowałam czegoś takiego?!  Przyspieszyłam kroku i szarpnęłam go delikatnie za kurtkę, a gdy się odwrócił, drżącym głosem spytałam, czy zechce ze mną wrócić. Był w mocnym szoku, ale odpowiedział, że bardzo. Podziękowałam i miałam zamiar wrócić na koniec, ale złapał mnie za rękaw i przyciągnął do siebie. Zapytał się, czemu z nim rozmawiam. Stwierdził, że na moim miejscu nigdy by się do siebie więcej nie odezwał. Przepraszał mnie wiele razy, tłumaczył się, a ja milczałam i go słuchałam, analizując każde słowo. Miło, że zrozumiał swój błąd, ale nie zależało mu za bardzo na tym, by to naprawić... To bolało najbardziej. Gdy to sobie uświadomiłam, wybuchłam płaczem, tak jak nigdy. Nie panowałam nad sobą. Cóż, ja na ogół baardzo często płaczę. Często nie daję po sobie tego poznać, ukrywam się, nie lubię tego robić przy ludziach, udaję. Ale wtedy
miałam to gdzieś. Dominik powiedział, że w moich oczach kryje się tyle bólu... To prawda. Całą duszę można ujrzeć w oczach, jeśli nie jest się ślepym. :) Powiedział również, że widząc moje łzy, cierpi dużo bardziej ode mnie, choć mogę mu w to nie uwierzyć... No i mówiąc szczerze - nie uwierzyłam. Odnosiłam wrażenie, że jego uczucie nigdy nie istniało, że jestem mu obojętna. Najpierw ja odprowadziłam jego, on zostawił w domu plecak i chciał mnie odwieźć do domu, zawsze tak robiliśmy. Ale ja cały czas płakałam i płakałam, i płakałam... Nie chciałam, by widział mnie w takim stanie. Zapewniłam mu, że dam sobie radę i poprosiłam go, by wrócił do środka, a ja pojadę sama. Zgodził się, a ja zrobiłam kilka kroków przed siebie, rzuciłam plecak, telefon (97943275832 nowych rys (y))  i usiadłam na schodach przy dekompresji. Siedziałam tam przez dwie godziny, dopóki nie skończyły mi się łzy. W między czasie pewien facet nawet wypytywał się, czy coś mi się stało i czy ma po kogoś zadzwonić. Wymarzłam strasznie, ale nie miałam, co ze sobą zrobić. Wrócić do domu? Haha, dobry żart. Tam nic dobrego nigdy mnie nie zastało. Wolałabym nawet spędzić całą noc na dworze, niż pokazać się rodzicom w takim stanie. W pewnym momencie natchnęło mnie i zadzwoniłam po Pepe. Nie minęło pół godziny, już była przy mnie. Ona również cierpiała. Dominik był jej świetnym przyjacielem, tęskniła za nim strasznie, a jednak nie potrafiła z nim normalnie rozmawiać, miała mu wiele za złe. Siedziałyśmy tam jakąś kolejną godzinę, dopóki Ewa, sąsiadka Dominika nie zobaczyła nas z okna i nie zaprosiła do siebie. Wpadłam tam na chwilę, aby się ogrzać i zjeść kanapkę. xdd Później wraz z Pepe wróciłyśmy do domu. Miałam ochotę zamknąć się w pokoju i już nigdy więcej z niego nie wychodzić. Żyletka znów poszła  w ruch. Starałam się z tym walczyć. Nie miałam zamiaru kolejny raz się pogrążać. Dziewczyny za wszelką cenę usiłowały wyciągnąć mnie do pobliskiego McDonalda. Postanowiłam ogarnąć się i zatamowałam krew, przykleiłam kilka plastrów, zmieniłam ubranie, nałożyłam na twarz sztuczny uśmiech. Wyglądałam tak jak zwykle. Jestem mistrzem w skrywaniu emocji. Dobra ze mnie aktorka. Gdy tak siedziałyśmy sobie w Mc, ok. 19:00 napisał do mnie Dominik z pytaniem, jak się trzymam. Pepe kazała mu przekazać, że jest idiotą, debilem, cwelem, ale go
kocha. Odpisał, że on też nas wszystkich bardzo kocha. Chwilę po tym musiałam już iść do domu. Nie miałam siły na więcej. Ok. 21:00 zadzwoniła do mnie najpierw Ewa, a potem Dominik. Oboje opowiedzieli mi pewną sytuację. Cała obstawa, wszyscy przyjaciele, których Dominik stracił przez swoją decyzję, przyszli do niego i wygarnęli mu, powiedzieli wszystko, co myślą, dodając, że on może zmienić obecną sytuację, jeśli tylko zechce. To zależy od niego. Dominik stwierdził, że postara się choć odrobinę to naprawić. Można powiedzieć, że się pogodzili. Mnie tam nie było. Tak oto spędziłam walentynki. </3 Następnego dnia rano napisał, że mu się śniłam, i że był to najstraszniejszy koszmar w jego życiu. Nie pytałam o szczegóły, w ogóle tak właściwie mu nie odpisywałam, nie miałam na to sił, chęci, ale on nie dawał za wygraną. Pisał, że bardzo mnie kocha, że nigdy nie przestał, że żałuje, że gdyby mógł cofnąć czas o jeden dzień - nic takiego, by się nie zdarzyło. Uświadomiłem sobie, jak bardzo cię kocham, dopiero wtedy, gdy cię straciłem. Nie chciało mi się wierzyć w jego słowa.  Marzyłam o tym, by mówił prawdę, ale bardzo ograniczyło się moje zaufanie, miałam wrażenie, że nieustannie kłamie. Dopiero wieczorem, ok. 19:30, gdy byłam na spacerze z Wudzią i Pepe, zadzwoniłyśmy do niego. Kłóciłyśmy się, czy mówi się podgłaszać czy podgłaśniać. xdd Dominik to taki nasz pan polonista, nawet pisze własną książkę, ogółem zna się na tym. Zamiast wyrażenia swojej opinii, powiedział tylko cicho, że chce się z nami zobaczyć... Wudzia już poszła, a ja z Pepe ruszyłyśmy w kierunku jego mieszkania. Czekałyśmy przed klatką, gdy nagle w środku kogoś zobaczyłyśmy. Czarna czapka, jasna grzywka, blizny na twarzy, arafatka... Był to na stówę Dominik z plastyka. Poznałam go w chwili, gdy podświetlił sobie twarz telefonem. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a zaraz potem schował się w ciemnościach i nie wychodził, dopóki nie odsunęłyśmy się od klatki. Okazało się, że "mój" Dominik był u wujka, czyli dwa bloki dalej. Gdy tylko się zobaczyliśmy... Rzuciliśmy się na siebie. Mimo wszystko, nie umieliśmy bez siebie żyć. Po dłuższej chwili ściskania się, ogarnęliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałyśmy mu o tym, kogo zobaczyłyśmy w jego klatce. Stwierdził, że nie zdziwiłby się, jakby to była prawda, bo widzieli się dzisiaj i... zerwał z nim wszelkie kontakty. Zamurowało mnie, gdy to usłyszałam.
Wydusiłam z siebie tylko: Dlaczego? W odpowiedzi usłyszałam: Dla ciebie. Odprowadzili mnie do domu (Nave boi się ciemności i zawsze wszystkich zmusza, by ją odprowadzali pod same drzwi xdd) i wtedy miała miejsce pewna niekomfortowa sytuacja. Otóż codziennie witałam się z Dominikiem buziakiem w usta. Tym razem tylko delikatnie w policzek, jak to robiłam z innymi. To było bardzo dziwne uczucie. Gdy odsunęliśmy się od siebie, Domnik zrobił krok do przodu i wyciągnął ręce, ale zaraz po tym się odsunął i mnie przeprosił. Pokręciłam tylko głową, przysunęłam się i przytuliłam go. Później ujął delikatnie moją dłoń i chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, więc ja powiedziałam: Strasznie dziwnie mi jest się tak z tobą żegnać. Wybacz, jeszcze się nie odzwyczaiłam. Uśmiechnął się i odpowiedział: Nie odzwyczajaj się. Od niczego się nie odzwyczajaj. Nazajutrz również się spotkaliśmy, oczywiście o tej samej porze, bo ja przeważnie się kręcę po moich niebezpiecznych okolicach po nocy. xdd #Le#Mondra#Ja Staraliśmy się zachowywać jak zwykle. Nadal byłam przy nim odrobinę skrępowana, ale co się dziwić? W szkole zostaliśmy zmuszeni do siedzenia razem na fizyce, ponieważ wszystkie inne miejsca zostały już zajęte (co lekcja dwie osoby muszą siadać na samym końcu sali, gdzie kompletnie nic nie widać ;-;). Kózka, dobra znajoma z klasy, gdy widzi, że ktoś ma zły humor - wysyła do niego pewne karteczki, tzw. przepisy na uśmiech. Zrobiła ich tym razem kilkanaście i kazała mi losować. Rozwinęłam ją razem z Dominikiem, bo był ciekawy, co jest na niej napisane. Na co trafiłam? Jesteśmy dla siebie stworzeni. ♥ Tak samo na kapselku od tymbarka widniał napis: Kocham cię!, zaś na kapselku z aplikacji na Androida: Powiedz, że kochasz! Następnego dnia znów usiedliśmy razem na fizyce, ale tym razem z własnej woli. Dominik cały dzień snuł się po szkole niczym zombie, więc zaczęłam wypytywać się o powód smutku. Długo nie chciał mi powiedzieć, aż wreszcie oznajmił, że wyjawi mi go wtedy, gdy sama powiem, co mnie trapi. Po chwili namysłu przystałam na to. Napisałam mu na książce delikatnie ołówkiem krótkie słówko: TĘSKNIĘ. Odpowiedział, że on też, że to jest główny powód jego wszystkich zmartwień... Mówił, że wspominając nasze wspólne spotkania, serce mu się rozrywa, że chciałby do tego wrócić za wszelką cenę. Oboje uzgodniliśmy, że musimy porozmawiać. Oczywiście po szkole 8579378397534 osób coś od nas chciało. Gdy wreszcie znaleźliśmy się tylko we dwoje... Sama nie wiem, niezwykle szybko to się potoczyło. Wyrzuciłam z siebie wszystko. Wyjaśniłam, jak się czuję. A kiedy rozmawialiśmy o swoim związku na przystanku i przytulaliśmy się, palnęłam, że ja też chcę do tego wrócić. Dominik: Ale? Ja: Nie ma żadnego "ale". :) Odwiózł mnie, a potem kilka godzin spędziliśmy jeszcze na mojej klatce przy grzejniczku (nie wiem, co jest w tym miejscu tak interesującego, ale często tam siedzimy xdd) W pewnym momencie Dominik spytał się, czy pamiętam, jak kiedyś, baardzo dawno temu, jeszcze zanim byliśmy razem, zapytałam, czy obrazi się, jak go przytulę. Pokiwałam głową na znak, że pamiętam. A obrazisz się jak zrobię coś innego? Reszty możecie się domyślić. Tak oto wróciliśmy do siebie. :) Większość moich znajomych uważa, że źle zrobiłam, ale co ja mam na to poradzić, że go kocham? Bardzo, bardzo mocno. Może i się na tym przejadę. No trudno. Warto ryzykować. Dla niego mogę się poświęcić. Jak to mi się ładnie zrymowało w liście Romea do Julii: Oddaję w twe ręce mą duszę i serce. 
"Ziomuś, nie musisz mówić mi, że tu nie jest lekko. Prawda, że droga do nieba prowadzi przez piekło, ale przejdziesz przez nie jak nie sprzedasz się za pięć złotych. Gdzie jadą inni nie patrz nigdy – jebać trainspotting." - Bisz 
Nie mam anemii. Lekarz oczywiście musiał naopowiadać mojej mamie, że moje problemy ze zdrowiem są kolejnymi objawami depresji. :)) Niedługo wyląduje w psychiatryku. Coraz częściej miewam ataki. Ludzie uważają, że jestem psychopatką. Brak mi sił. Nawet nie ćwiczyłam na wuefie od kilku miesięcy. Ledwo wchodzę po schodach. Nie panuję nad sobą. Zamykam się w łazience, gdzie wyżywam się na wszystkim, nawet na sobie, a potem tego nie pamiętam. Wariuję coraz bardziej. . Nyuu! Boję się. :c 

11 komentarzy:

  1. Och, my immortal takie piękne *___* ale to smutne, że przez tego Dominika z plastyki się rozstaliście. Co ta menda namieszała wam w zwązku?! Niech spada na bambus! Ta cała historia z twoim Dominikiem jest taka... dramatyczna. Nie mam pojęcia, co ci zrobił, ale przyznam racje. Warto walczyć o kogoś, kogo się kocha. Lepiej żałować, że się z kimś było, gdy się już przejedziesz, niż żałować, że się kochało i nie wróciło. Jakiekolwiek chamstwo zrobiłby mi mój chłopak... postąpiłabym pewnie podobnie, bo nie potrafię bez niego żyć. Poza tym za dużo już z nim przeszłam.
    Ostatnie słowa bardzo mnie zmartwiły t.t. Mam łzy w oczach. Wiem, wiem. Prawie cię nie znam, to tylko blog, ale... mam niesamowitą ochotę cię przytulić i długo tak trzymać. Nie wylądujesz w psychiatryku! Musisz się trzymać! *tula mocno* Trzymam kciuki, aby było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolega-gej-artysta-stalker. Creepy D:
    Czytam to wszystko i własnym oczom nie wierzę. Jestem pod wrażeniem tych wszystkich sytuacji, które ci się przytrafiły. Naff prawdę mówi i w zasadzie powtórzyłabym jej słowa. Nie załamuj się!
    Każdy jest psychicznie chory na swój sposób. Niektórym ujawnia się to bardziej niż zwykle. Dajesz radę i próbujesz z tym walczyć, bo o tym mówisz, a to już jest coś, moja droga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ciekawie u ciebie i to bardzo.... u mnie za to mniej, dlatego brakowało mi czasu na bloga, ale już to wyjaśniłam u siebie, więc wpadnij ;>

    Twoją historię bardzo szybko mi się przeczytało, chociaż wydawała się tak długa.... Nieźle namieszał ten drugi Dominik w waszym związku, to było niepotrzebne, ja nigdy nie mówię znajomym o takich rzeczach, staram się unikać takich sytuacji sama nie wiem czemu, ale już tak po prostu mam (zachowuję swoje tajemnice dla siebie) ;P
    Ostatnio sama przechodziłam załamanie nerwowe z deprechą razem, więc w pełni rozumiem takie odczucia (z tym, że za żyletkę nie sięgałam)....
    Nie cierpię Walentynek - zbyt słodziutkie to i różowe, PRZESADAAA XDDD Zresztą 14 luty spędziłam przeziębiona w łóżku, więc mi się upiekło to święto;)) A do romansów nic nie mam, bardzo je nawet lubię ^^
    Końcówka Twojej relacji mnie tak wzruszyła, chyba lepiej bym nie postąpiła! Jak się kogoś kocha to mimo wszystko się o niego walczy, to takie cudowne i w pełni prawdziwe przemyślenie *.*
    Jak dobrze, że z tą anemia to pomyłka, życzę ci dużo dużo zdrówka i stopniowego wyleczenia depresji, tak, abyś już nie musiała się niczym smucić, kochana Nave ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze dla mnie zawsze było to, że wiedząc jak ktoś cierpi nie mogłam mu pomóc. Bolało mnie gdy koleżanki opowiadały mi o problemach, a mają poważne uwierz, a ja nic nie mogłam na to poradzić... chciałabym cię jakoś pocieszyć, brak mi pomysłów chodź myślę że mogłabym spróbować jakoś "uszczęśliwić" twoje walentynki i każde inne święto które źle ci się kojarzy :) o ile zechcesz. Z drugiej strony staram się nie narzucać ludziom i rozumiem ich wszystkie decyzje, te dobre i złe. Nawet jeżeli czasem tego nie rozumiem lub nie chcę rozumieć staram się, bo tylko człowiek może decydować o swoim życiu. Uważam też że w życiu należy kierować się miłością o ile nie jest zbyt toksyczna, a taka jak twoja na pewno jest wyjątkowa :) każdy popełnia błędy małe lub duże i każdy boi się ich następstw. Życie jest krótkie wiec powinniśmy zatrzymać przy sobie to co wyjątkowe. Nawet jeżeli sprawy miedzy wami się pokomplikowały, czasem takie próby są dobre dla związków :) Wszystko na pewno będzie dobrze :)
    trzymaj się Navuś ♥ nie bój się niczego, każdą sytuację ratuje spokój.
    Nie mówię ze jest łatwo, ale wierzę w ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodziło o to, że właśnie jeśli chodzi o takie poważniejsze tematy jak uczucia to nawet najbliższe mi osoby o mnie takich szczegółów nie wiedzą - z kim chodzę, w ,kim jestem zakochana itp. Od dawna byłam już taka mega nieufna ;P Ale przez to nie było tego typów problemu, więc można uznać to za pozytyw i zmniejszenie ilości kłopotów.... U Ciebie też jakoś te Dominiki się poznały i przez to tak wyszło, a jakby o sobie nie wiedzieli, to mogłabyś uniknąć takich akcji, chyba, że się mylę to mnie uświadom ;> Oczywiście blog to wyjątek o ile nikt z moich znajomych osóbek nie ma do niego linka i o nim nie wie XDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Walentynki... Właściwie święto mi kompletnie obojętne. Nic ciekawego, ale też nic nieciekawego. Ot taki powód by spotkać się ze swoim "wybrankiem", by przyjąć od niego różę, iść do kina, na ciacho czy spacer. Myślę, że takie święta są potrzebne. Ludzie dziś żyją w szybkim tempie, a owe święto nieco ich spowalnia i mówi: "zrób coś dla kogoś, kogo kochasz - podaruj mu szczęście". Poza tym... Wydaje mi się, że to również święto dla odważnych! Nave, ono wcale nie jest przesłodzone, a przynajmniej ja tak go nie odbieram, bo tego roku byłam bardzo miło zaskoczona "wypadem walentynkowym" (nie mam chłopaka, to był wypad z kolegą, ale mimo wszystko było fajnie).
    Piercing, niebieskie włosy, nietypowy styl... Uwielbiam ludzi innych! Wyróżniających się! Ich oryginalność mnie do nich przyciąga, ale oprócz wyglądu owa osoba musi mieć dobry charakter. A widzę, że owy "pan" go nie miał. Nie lubię mącenia! Strasznie irytują mnie osoby (gomen) wpieprzające się w cudze życie. Nie lubię obcym mówić o sobie, o swoim stanie uczuciowym szczególnie. I wiesz. ..Wydaje mi się, że rozstawanie się ze swoim chłopakiem przez idiotę mówiącego najpewniej same głupstwa, jest hymm... niemądre. Widzę, że byliście trochę czasu ze sobą, i warto się zastanowić, czy faktycznie było warto przez kogoś się rozstawać. Jednak z drugiej strony... Osobiście uważam, że takie związki, dopiero weszłaś do gimnazjum, są niedojrzałe i za wczesne. Głownie opierają się na "szpanie", chwilowym zauroczeniu typu: "ale fajna dupa chcę z nią chodzić" lub " zajebisty chłopak! Będzie mój". Z góry przepraszam, że to piszę, ale mam na ten temat pewne zdanie wyrobione i z obserwacji i własnych doświadczeń można wiele wywnioskować, a także się na uczyć. Powiedzmy sobie szczerze, większość młodych ludzi łączy się w pary przez rutynę, chęć "mania bliskiego przyjaciela" etc. Rozumiesz o co mi chodzi, prawda? :)
    A teraz Aiko nieco bardzie empatycznie podejdzie do tematu.Początkowo chciałam na pisać: "Nave! Nie tnij się przez chłopaka, proszę! Nie pogrążaj się i nie płacz więcej!", ale tak mnie wciągnęło czytanie... że chłonęłam do końca. I nic mi nie pozostaje jak tylko napisać "happy end!" Jak się cieszę :) Mimo że mam takie a nie inne podejście do "gimnazjalnych związków" to wydajecie się być całkiem dojrzali. Aż się uśmiechnęłam pod nosem, bo czytając twoją historie czułam się jakbym czytała książkę bądź oglądała dramę.
    Dobrze, że nie masz żadnej anemii, ja poniekąd mam podobny problem do Ciebie. Nie mam na nic siły. Wszystko mnie męczy, w szkole i przy znajomych nie daję po sobie tego poznać, ale po godzinie 5, kiedy Aiko wraca już do domu jest kompletnym trupem. Litry kawy mnie nie podnoszą na nogi... Aiko - wrak człowieka, haha ^_^ Ale wyżywać się na niczym nie wyżywam. :>
    Kurcze... Jak zawsze rozpisałam się na kilometry. I gomen, wiem, że nie wchodzę na blogi regularnie. Mam problem z czasem i chęciami na cokolwiek. W każdym bądź razie przybyłam, zobaczyłam i zostawiłam komentarz :)
    Pozdrawiam kochana i szczęścia :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie, ty możesz nie mówić, a Twój chłopak i tak wygada XD No cóż, może tak jak mówisz, dobrze się stało, bo jak nie on to kto inny by to mógł zawsze być.... Nie przypuszczałam, że to właśnie od Twojego Dominika tamten się dowiedział, jednak robienie z tego tajemnicy też byłoby z drugiej strony nie w porządku ^^ Masz rację, że blog zazwyczaj jest pamiętnikiem i może być w dodatku wyładowaniem swojej twórczości ;) Właśnie z tym mamy podobnie, że znajomi o tym nie wiedzą i nich lepiej tak pozostanie (o mojej pasji do anime zresztą wiedzą tylko moje najbliższe kumpelki z czasów podstawówki i jedna z liceum, która dołączyła do mojej paczki! Obecnie na uczelni żadna nie wie o moich zainteresowaniach) ;*****

    OdpowiedzUsuń
  8. Nom, takie chwalenie się swoim związkiem jest tak jakby denerwujące dla otoczenia i potrafi irytować ;P W moim liceum było wiele parek, które sie obściskiwały na korytarzu, a reszta patrzyła na nich z niesmakiem XD
    U mnie właśnie nie było tak, że tyle fanów mangi i anime się znalazło, więc miałyśmy tylko swoją małą paczkę i stopniowo ją poszerzałyśmy o chętne osoby - tajemnicy z tego nie robiłyśmy ^^ Teraz nie ma się co dziwić, na studiach trudno o takie akcje jak tańczenie do Miku Hatsune czy noszenie kociej czapki, a troszkę szkoda ;> Troszeczkę luzu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale u nas po prostu by takie coś nie przeszło -.- Jednak prywatnie nadal jestem otaku, mam kontakt z moją paczką i dobrze mi z tym mimo wszystko! Wiek o dziwo nie ma nic do rzeczy w tym przypadku ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Walentynek tez nie lubię choć trochę z innego powodu. Część osób uważa tak jak ty,że kochać kogoś powinno się przez cały rok, a nie tylko jeden dzień. W każdym razie to święto odbieram trochę inaczej. Gdyby tak istniała lista najbardziej komercyjnych świąt obchodzonych w Polsce jestem pewna,że walentynki znalazły by się na pierwszym miejscu. Przeszkadza mi to, ta wielka komercja. Ja rozumiem,że w jakiejś pizzeri są dekoracje walentynkowe, ale dekoracje z super markecie, miesiąc wcześniej wystawione czekoladki z kształcie serduszek to dla mnie lekka przesada. Ludzie po prostu chcą mieć kase. Chociaż bez tej komercji to święto nie było by takie złe, ale z nią owszem jest.
    Lubię ludzi z oryginalnym stylem, a w każdym razie ich podziwiam. Chociaż sa różnic ludzie, znam parę takich, którzy kiedyś byli normalni, przynajmniej w miarę. Zaczęli być jakimiś emo, czy czym tam jeszcze, a jak się patrzą na mnie to mam wrażenie,że chcieliby mnie zabić wzrokiem. Ogólnie nie wyglądaja na osoby,z którymi chciałabym rozmawiac.Przykro,że przez tego Dominika się rozstaliście. Już od długiego czasu w sumie nie spotkałam nikogo kto by namieszał w moim życiu i się wtrącał.
    Na edb kiedyś nauczyciel nam puszczał filmiki z youtube o wypadkach samochodowych. Na jednym z nich właśnie leciało My immortal. Może oglądałyśmy to samo?
    Cieszę się,że się wszystko dobrze skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie się pojawiła druga część opka ;****

    OdpowiedzUsuń
  11. wiadomo gusta są różne :)
    ale musisz przynać ze kreska Air jest niesamowita :)
    buziaki ;* dziękuję za ciepłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń