"Nie łam się, będzie dobrze! Wiem, łatwo powiedzieć, ale lepiej mieć w sercu nadzieję niż siedzieć i nic nie mieć." - Grubson
Dziękuję wam. Dziękuję za wasze porady i słowa otuchy. Macie rację. Internet jest tylko tymczasowym rozwiązaniem, nigdy nie wiadomo, jak to wszystko później będzie wyglądać. Nawet jeśli będziemy rzadko się spotykać, dni, w których się zobaczymy - będą niesamowite i jedyne w swoim rodzaju. Prawdziwi przyjaciele zostają na zawsze, bez względu na wszelkie przeszkody. Wierzą we mnie, więc ja muszę wierzyć w siebie. Wasze słowa wiele zdziałały, ale najbardziej dotarła do mnie Naja. Dlatego padam na kolana i biję pokłony, bo nie wiem jak inaczej wyrazić swoją wdzięczność. Zdajesz sobie kochana sprawę, że dzięki tobie otarłam łzy? :) Możliwe, że oni pojawili się w moim życiu po to, by mnie czegoś nauczyć. Ich zadaniem było pomóc mi się otworzyć, zacząć cieszyć się życiem, czerpać z niego pełnymi garściami. Dziękuję Ci strasznie, Naju, zdziałałaś wiele! ♥ Pozostali również, wiedziałam, że mogę liczyć na wasze wsparcie. :)
Dowiedziałam się, że Mateusz chce pójść w Łodzi do liceum. To tylko trzy lata, potem znów będziemy mogli widywać się codziennie. Umiem dojechać do Aleksandrowa. Wiem, gdzie znajduje się jego przyszłe gimnazjum. Obiecałam, że będę go odwiedzać. Oliwia zawsze może wrócić. A nawet jeśli nie - gdy skończę 15 lat, mogę sama podróżować. A nawet jeśli żadna wycieczka nie wypali - istnieje coś takiego jak wakacje. xd Już ją do siebie zaprosiłam. Zgodziła się, jej mama tak samo. Więc na pewno zobaczymy się za rok. A to jeszcze nie wszystko! ^^ Oliwia ma w Łodzi ortodontę, który ma jej wszystkie dane, odciski zgryzów, itd. Okazało się, że zmienienie lekarza wcale nie jest takie proste, więc będzie przyjeżdżać tu raz na mniej więcej trzy/cztery miesiące. Ma tu całą rodzinę i wielu dobrych znajomych, więc będzie ich przy okazji odwiedzać. Mnie również. :D
Będę za nimi tęsknić, nigdy o nich nie zapomnę. Ale mam ludzi, którzy mi pomogą. Już pomagają. Jak oni to robią? Przecież to kretyni. Bezmózdzy zboczeńcy. Nie znoszę ich. Nienawidzę&kocham. Kocham z całego serca. Sama jestem jedną z nich. Co z tego, że mają nas za bandę idiotów? Co z tego, że przeklinają nas, gdy widzą, co wyprawiamy na ulicach? Co z tego, że śmieją się z nas? Nie potrzebujemy ich do szczęścia. To MojaBanda. Razem zdziałamy cuda. Trzy osoby zmuszone były ją opuścić, ale jak śmiałam zapomnieć o reszcie? Nie wszystkich jestem w stanie nazwać przyjaciółmi. Na wielu z nich się wiele razy zawiodłam. Ale, gdy wiedzą, że coś się stało... Wróć. Nie zawsze o tym wiedzą, wystarczy, że przez moment się nie uśmiecham, a oni już za wszelką cenę próbują mi ten uśmiech na twarzy przywrócić. Są niesamowici. Olcia, Weło, Kubica, Łukasz, Pepe, Paula, Wudzia. Zapamiętajcie. :3
A jak minęły mi wakacje? Cudownie, z pewnością zostaną mi w pamięci na długo. =) Zacznijmy od początku. Po zakończeniu roku szkolnego musiałam dać sobie trochę czasu na uspokojenie się. Następnego dnia ryczałam cały poranek i popołudnie niczym malutkie dziecko. Od kilku dni siedziała u mnie babcia, mama mojego taty, która przyjechała z Torunia. Gdy wyjechała, a ja czułam się już w miarę ok, zaczęło się latanie po dworze. xD Pierwszy na mojej liście był oczywiście wypad z Oliwią i Mateuszem. Jakimś cudem znalazłyśmy się w Aleksandrowie. Zakochałam się w tym miasteczku. *-* Głównie dlatego, że nie da się tam zgubić (idziesz tylko prosto przed siebie - znajdziesz wszystko), a ja orientacji w terenie nie mam żadnej. ^^'' W ciągu kilku wizyt nauczyłam się tam poruszać i mam zamiar pojechać tam jeszcze nie raz. :)
Kiedy Mati pojechał na kolonie, postanowiłam skorzystać z "plaży" w Manufakturze. Co rok przywożą tam tony piasku, piłki, leżaki, hamaki, stawiają plastikowe palmy, że ma się wrażenie, jakby się było na prawdziwej plaży. *-* Często przesiadywałam tam z dziewczynami całymi dniami i toczyłam wojny z babką z Burger Kinga i babką z Żabki. xd Pierwsza nazywała nas gówniarami i nie pozwalała nam dolać sobie picia, choć za to zapłaciłyśmy i miałyśmy paragon. :o Druga natomiast pracuje niedaleko orlika i jej chamskie teksty mnie dobijają. -.-" A co robiła na plaży? Rzucała w nas piłkami. Dżizys, co za baba, no. Kilka razy również odwiedziłyśmy Saturn, by posiedzieć sobie na fotelach do masażu (ach *-*), pograć w siatkówkę na PS3 Move czy posiedzieć na internecie (le nojłaljf :D). Pewnego dnia, kiedy siedziałyśmy sobie przy McDonaldzie, KFC, Burger Kingu, Solo Pizza, itp. knajpach, dowiedziałyśmy się o... darmowym koncercie Kamil Bednarka. KAMIL BEDNAREK! MÓJ IDOL! AUTOR SŁÓW, KTÓRYMI KIERUJĘ SIĘ W ŻYCIU! W ŁODZI, W MANU! W DODATKU CAŁKOWICIE ZA DARMO! Nie mogłam przegapić tej okazji. Koncert miał odbyć się o 18:00, ale ja, Wudzia, Oliwka, Asia (o której powinnam kiedyś napisać osobny post...wyczekujcie) i jej młodsza siostrzyczka, Dagmara (która uważa się za moją córeczkę xd :*) poszłyśmy do Manu już o 12:00. :D Ok. 16:00 zajęłyśmy miejsca pod barierkami, otaczającymi scenę. Miałyśmy pewien genialny plan, który MUSIAŁ nam załatwić vipowskie miejsca, hueheuhe. :3 Nie wiedziałyśmy z jakiej strony zaczną wpuszczać ludzi. Rozdzieliłyśmy się. Ja stanęłam z Dagmarką pod barierkami naprzeciw sceny, a reszta dziewczyn z boku. Zaczęto od nich, więc z Dagą poleciałyśmy czym prędzej na przód, by dołączyć. Oczywiście ludzi było zbyt wielu, by mogło nam się udać. Więc Dagmarka zaczęła wołać: "Asiuu, siostryczkoo!", a ja mówiłam wszystkim wokół: "Nie widzicie, że tu jest dziecko?! Źle się czuje, nie dobrze jej, przepuście ją do jej siostry!". Od razu zaczęli ustępować nam miejsca. xDD Niestety, nie udało nam się wylądować przy samej scenie. Trochę się podłamałyśmy, bo kompletnie nic nie widziałyśmy (czemu nie mogę być dwumetrowym napakowanym facetem? ;__; xD). Ale miałyśmy ogromne szczęście. :3 Impreza rozpoczęła się najpierw przyznaniem nagród (czy czegoś tam) jakiejś olimpijskiej... drużynie? xD Nie mam pojęcia, co to było, mało mnie to interesowało. ^^'' Ważne, że poznałyśmy kilku wysokich siedemnastoletnich napakowanych gości (i o to chodziło! xD), którzy brali w tym udział. Chwilę się z nimi powygłupiałyśmy, pogadałyśmy, do tego strasznie spodobała im się mała Daga. Pomogli nam w naszym planie i ustąpili nam miejsca, dzięki czemu miałyśmy najlepsze miejsca z możliwych. Dziękuję, panowie! ;** Gdy Kamil wyszedł na scenę... Zaczęłam się drzeć, skakać, dosłownie wariowałam ze szczęścia! Kamil stał zaledwie metr ode mnie! Patrzył się na mnie! Patrzył w moje oczy! Nie mogłam w to uwierzyć. Chwila, w którym nasze spojrzenia się spotkały... Była jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu. ♥ Koncert był niesamowity. Tak wiele mnie nauczył. Tak, dobrze przeczytaliście: nauczył. Kamil to człowiek niesamowicie inteligentny, teksty jego piosenek są bardzo życiowe i już nie raz, nie dwa mówiły mi, co mam robić. Podczas występu wiele razy przerywał i mówił o szacunku, miłości, przyjaźni, szczęściu, rodzinie, muzyce, tolerancji i wielu, wielu innych rzeczach. Nie mógł śpiewać z playbacku, ponieważ każdą piosenkę zmieniał choć minimalnie. Doskonale umiał rozgrzać publiczność. Głośno krzyczał, biegał i skakał tak wysoko jak małpa. :D Najbardziej z całego koncertu zapadły mi w pamięć trzy momenty. Pierwszy opisałam wcześniej, natomiast drugi: Bednarek pytał się poszczególnych osób, co jest w naszym życiu najważniejsze. W pewnym momencie wskazał palcem na... na mnie. Przez chwilę straciłam nad sobą panowanie i nie mogłam oddychać. Odebrało mi mowę. Wtedy Oliwka krzyknęła za mnie. Nie byłabym w stanie wydobyć z siebie nawet najkrótszego słowa. On do mnie mówił. Jejkuuu <333 Trzeci: Kamil przerwał w pewnej chwili i wygłosił krótki monolog o szacunku, o tym, że powinniśmy szanować siebie nawzajem i kochać się, nie zwracając uwagi na to, czym się różnimy. Kazał nam się przytulić. Tak, przytulić. Byśmy choć na chwilę zapomnieli o tych wszystkich swoich "zasadach" i po prostu pokazali, że się kochamy. To było coś niesamowitego. Choć jeszcze kilka sekund temu chcieliśmy się pozabijać, przepychaliśmy się łokciami, nie patrząc na to, czy zrobimy komuś krzywdę, tak po usłyszeniu jego słów... Rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy ściskać z całych sił. Niezależnie od tego czy się znaliśmy, czy nie, czy byliśmy chłopakiem, czy dziewczyną, czy byliśmy dziećmi czy dorosłymi. To nie miało wtedy znaczenia. Jaka szkoda, że tak nie jest na co dzień... Koncert był niesamowity. To cudowne uczucie słyszeć słowa: "Byłem, kim byłem. Jestem kim jestem. Stanę się kim zechcę." na żywo z ust ich autora. :3
Nieco później brałam udział w nieciekawej sytuacji na boisku. Przyszło sobie dwóch narąbanych (alkohol i papierosy czułam od nich na kilometr) czternastolatków i zaczęli się awanturować. W wyniku czego zyskałam kilka siniaków, Asia melę na twarzy, a jakieś małe dziecko podbite oko. Szczyt. Jak można być aż takim frajerem, by napluć dziewczynie prosto w twarz, uderzyć ją i w dodatku jeszcze podnieść rękę na małe dziecko?! Takich to ja bym najchętniej wystrzelała, o! -.-"
Tak minęła mi pierwsza połowa lipca. Siedemnastego wyjechałam wraz z mamą i Oliwką do Toronia, do moich dziadków ze strony taty. :) Dużo gadałyśmy, dużo zwiedzałyśmy, dużo łaziłyśmy po toruńskich uliczkach, srałyśmy się ze strachu w "komnacie duchów" w ruinach zamku Krzyżackiego. ^^" Najbardziej zapamiętałam pewną noc, podczas której nie zmrużyłyśmy oka... O jakiejś trzeciej skończyłyśmy rozmawiać (powiedziałam Oliwce o moich uczuciach do Mateusza... stwierdziła, że wiedziała o tym już od dawna i że największe miłości rodzą się z przyjaźni. ♥) i miałyśmy zamiar pójść spać, ale nie wyszło. Mi było strasznie niedobrze, a Oliwkę dopadła cholernie obfita miesiączka. Nie byłyśmy w stanie spać, więc siedziałyśmy i wyłyśmy z bólu tak do 6 rano. Postanowiłyśmy zmienić pościel, bo było nam w niej za gorąco. To był wielki błąd. Okazało się, że strzepnęłyśmy pająka z obrazu i ten wylądował sobie na łóżeczku, na którym później usiadłam. Cierpię na arachnofobię. Panicznie, PANICZNIE boję się pająków i wszystkiego, co pająki przypomina. Nie chcielibyście oglądać mojego ataku, którego dostałam, gdy ta mała pokraka sobie po mnie spacerowała. Zaczęłam wrzeszczeć, trzepać się, trząść, walić po całym ciele, bo miałam wrażenie, że to nadal po mnie łazi. Wybiegłam z pokoju i nie byłam w stanie do niego wejść przez cztery godziny. Przez cztery godziny siedziałyśmy w przedsionku w piwnicy na krześle. Cudownie. Dopiero Oliwia jakoś mnie tam zaciągnęła i przespałyśmy się godzinę na kanapie, która od łóżka znajdowała się bardzo daleko. Mogłam tam podejść dopiero po zabiciu pająka i dokładnym wyczyszczeniu wszystkich zakamarków. Tragiczna noc. ;___;
Kilka dni później opuściłyśmy Toruń i pojechałyśmy do moich drugich dziadków nad jezioro.
Była tam również moja o rok starsza kuzynka, z którą będę teraz chodzić do gimnazjum, Ania i jej o rok młodsza ode mnie kuzynka, Zuzia. Większość czasu spędzałyśmy właśnie we czwórkę. Biegałyśmy (spalanie kalorii, fuck yeaaah! xd), spacerowałyśmy, pływałyśmy, opalałyśmy się, uciekałyśmy przed wielkim psem, udawałyśmy, że jaramy zioło, trzymając spiralki na komary. ^^" Jednak nic nie przebije jednej nocy (nie, kochani, noce nie są do spania, nie, nie xD). Zgasiłyśmy światła, wzięłyśmy takie patyczki świecące w ciemnościach i je rozcięłyśmy. Cieczą, którą zawierały ochlapałyśmy najpierw siebie, a potem całe pomieszczenie. Wyglądało to... pięknie. Jakbym stała na rozgwieżdżonym niebie. Niestety, troszeczkę się wydało, bo na ścianie zostały tłuste plamy. ;D Do tego pozacinałam się na nodze. ;__; Ostre cholerstwo.
Wróciłyśmy, jednego dnia odpoczywałyśmy, a trzeciego znów na dworze! :D Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że... termin wyjazdu Oliwii się zbliżał. Nie mogłam siedzieć bezczynnie. Wpadłam na pewien plan. Następnego dnia o 10:30 wyszłam po Matiego na przystanek. Razem poszliśmy kupić Oliwii pamiętnik, w którym mieliśmy zamiar zebrać podpisy i różne zajawki, które będą jej się z nami w Belgii kojarzyły. Wpisaliśmy się jako pierwsi, zajęło nam to aż dwie godziny, ponieważ pomijając ciągłe znajdowanie interesujących tematów koniecznych do przedyskutowania, dziesięć razy gubiliśmy kluczyki. xD Koniec końców i tak zostawiłam je u niego w torbie i zanim wręczyłam go Oliwce zamykałam go kilkanaście razy. ^^" Do tego utknął mi tam jeszcze rysik i usiłując go wydobyć, rozwaliłam zapięcie xD Zebrałam również podpisy od Weło, Pepe, Łukasza, Kubicy, Pauli, Olci, Augusta i Rychcia. Wieczorem ja, Paula, Kubica, Pepe i Łukasz udaliśmy się pod kamienicę Oliwki. Oczywiście z naszym ogromnym szczęściem - nie było jej! :3 Więc posiedzieliśmy tam trochę, chłopcy zaznaczyli teren ;___;, wszystkie części mojego telefonu wylądowały w moim staniku, walnęliśmy w drzewo i byliśmy cali mokrzy, no, my. Odprowadzili mnie do domu przed dziewiątą, byłam cała potargana, poszarpana
(jakkolwiek to brzmi :D), mokra i zdyszana. Mama prawie zaczęła płakać na mój widok i zaczęła się mnie pytać, z kim ja się zadaję. xD Następnego dnia poprosiłam Oliwkę by przyszła na pole, gdzie czekaliśmy w takim samym składzie. Weszliśmy na drzewo i kiedy ją ujrzeliśmy zaczęliśmy śpiewać: "Forever young i wanna be forever young...", co jest taką "naszą piosenką" od początku szóstej klasy. Wtedy Paula podała jej prezent, my zeszliśmy i każdy uściskał ją z całych sił. Trochę pogadaliśmy, a później przeszukaliśmy pobliskie Żabki w poszukiwaniu coli z napisem: "Oliwia". Oczywiście nie było, więc kupiliśmy taką z napisem: "Przyjaciele" i przybiliśmy ja gwoździem do drzewka, na którym wcześniej siedzieliśmy i śpiewaliśmy. Łukasz wspiął się tam ponownie i wyrzeźbił cyrklem: "F. Y" (Forever Young), a Kubica wymalował całe drzewo kredkami świecowymi.
Oliwia niedługo po tym wyjechała. Spotkałyśmy się po raz ostatni osiemnastego sierpnia. Nie mogłyśmy się rozstać. Niby się żegnałyśmy, ale ciągle i ciągle wracałyśmy. W pewnym momencie, gdy na nią spojrzałam... rozpłakałam się. Długo nie byłam w stanie nad sobą zapanować. Przytulałyśmy się, mówiąc, że nigdy o sobie nie zapomnimy i że się kochamy. A kiedy ona tak po prostu poszła... Usiadłam na ziemi i nie mogłam się stamtąd ruszyć. Zamiast iść do domu - patrzyłam się w jej okno. Ona również stamtąd wyglądała. Miała podobny problem, co ja. Niestety, po kilku godzinach byłyśmy zmuszone się przemóc. Cały czas mam przed oczami moment, w którym Oliwia macha mi z okna, oddalając się, a potem... po prostu znika. Tęsknię. Tęsknie. Tak straszliwie tęsknie.
"I remember the simply things. I remember till i cry. But the one thing i wish i'd forget, the memory i wanna forget is... goodbye." - Miley Cyrus
Teraz korzystam z ostatniego tygodnia wakacji. W końcu już w poniedziałek szkoła. Ale mam dla was dobrą wiadomość! Ze względu na szkołę będę pisała dużo, dużo krótsze posty. Nie chcę porzucać bloga, a nie będę mogła się tak nieustannie rozpisywać. ;)
No to widać, że strasznie udały Ci się te wakacje. ^^ Ja sama przesiedziałam swoje przed kompem lub byłam z Bunny i Mio. ;; Chciałabym być aktywna jak ty i posiadać tak dużą grupkę przyjaciół. ;^; Ale niestety . . . w poniedziałek już szkoła. ;;
OdpowiedzUsuńMiałaś ogromną szczęście z tym Bednarkiem. Aż czuję się zazdrosna. xD Szkoda, że tG nie zrobią czegoś takiego. ;; Znaczy, wątpię, ze darmowe, ale chociaż niech przyjadą! xD
Rozumiem Cię jeśli chodzi o Oliwkę. To jest straszne jeśli wiesz, ze opuszcza Cię osoba, z która przeżyłas tyle pięknych chwil, kiedy miałas ochotę się wypłakac to ona to rozumiała. Pomagała Tb. Lecz pamietaj, że prawdziwej przyjaźni nie traci się! : 33
Oczywiscie bd czytać Twoje notki w czasie roku szkolnego. Napisz jak tam w nowej szkole~!
Pozdrawiam. ;**
Najważniejsze, że będziesz pisała, a długość postów jak dla mnie bez różnicy XD Widzę, że ta notka taka długa, bo wiele się wydarzyło, więc się nie dziwię ^^ Ciekawie przeżyłaś te wakacje, u mnie aż tyle się nie wydarzyło. Szczęście miałaś na ten koncert, zupełnie niczym przeznaczenie ;) Dużo masz tych przyjaciół, z taką grupką to nudy nie ma! Rozstania zawsze są bolesne, jednak trzeba mieć nadzieję, że to nie na zawsze... W nowej szkole zapewne także zyskasz przyjaciół, już oczekuję krótkich relacji na blogu ;D Heh, nie znoszę pająków, ale aż tak nie panikuję tylko je strzącham, za to moja przyjaciółka Kate to zachowuje się na widok tych robali dokładnie tak jak opisałaś swoje zachowanie i miałam już okazję to zobaczyć parę razy, więc wyobraziłam sobie w pełni taka scenkę ;****
OdpowiedzUsuńJejku.. miałam straszne dreszcze jak to wszystko czytałam. Twoje życie jest takie ciekawe, nawet mimo tego rozstania, które Cię spotyka! U mnie monotonia monotonię goni, głównie przez mój charakter.. Zazdroszczę Ci mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńTeż chcę na koncert Kamila Bednarka. W końcu głosowałam na niego w Mam talent. U mnie nn. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytam i strasznie zazdroszczę Ci takiej przyjaźni. Niestety ja nie posiadam, albo nie chcę posiadać takich przyjaciół. Nie wiem może trafiam na nieodpowiednich ludzi. A może ja jestem jakaś pokręcona?
OdpowiedzUsuńNooo... Twój opis jest taki, że... Zazdroszczę koncertu! Niby nie słucham, ale Bednarka szanuję :) Czuję te podekscytowanie, gdy czytam co napisałaś, niesamowite naprawdę...
Rozłąki są najgorsze.
Pozdrawiam :***
Hejka. NA początku bardzo cię przepraszam,ze tak późno komentuję. Psot czytałam już wcześniej, ale coś się stało i z komórki nie mogłam skomentować. A komputer z racji tego,że jest dosyć stary szybko się przegrzewa. Z resztą i tak na nim mało siedzę.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie byłam w manufakturze i chciałabym ją zobaczyć raz na własne oczy, chociaż wiem,że tak nic specjalnego nie ma, podobno właśnie jakieś sklepy. Nie jestem fanką Bednarka i nawet nie wiedziałam,że to on wypowiedział te słowa. Ale dobrze,ze wam się udało trafić na koncert za darmo. Miałyście szczęście :)
Nie lubię pająków, aczkolwiek wolę patrzeć na tarantulę za szybą niż jakiegoś węża.
Oliwka powinna się ucieszyć,że ją wszyscy tak pożegnaliście. Wiem,że będzie ci ciężko bez niej, ale dasz radę!
Zaskoczyłaś mnie tym komentarzem, oczywiście pozytywnie :) Wybaczam, przyzwyczaiłam się chyba już,że dawno nie zaglądałaś na mojego bloga. Nie wiem,czy na swojego jeszcze wchodzisz, ale może to kiedyś odczytasz ;) Jakbyś znalazła chwilkę mogłabyś skrobnąć parę słów i napisać co u ciebie :)
OdpowiedzUsuńu mnie wreszcie nn jakby co ;****
OdpowiedzUsuń