Miej wyjebane, a będzie ci dane. Wiele osób ciągle mi to powtarza. Wiecie co? To wcale nie są takie głupie słowa. Opowiadałam wam ostatnio o moich relacjach z innymi ludźmi. Większość mnie nie lubi, bo jestem według nich dziwna, odstaję od reszty i to ich przytłacza. Często mnie obgadują i wbijają nóż w plecy. Chyba im się to podoba. Ciągle słychać plotki o tym, że ktoś obrobił mi dupę, zaraz potem jakieś afery na całą szkołę i wytykają mnie palcami. No życie. Na początku trochę mi z tego powodu było przykro. Hm... Nawet bardzo, gdy udzielali się również ci, na których mi w pewien sposób zależało. Moja choroba się trochę nawróciła... Znów zaczęło się chodzenie po lekarzach i wysyłanie do specjalistów. Nave nie jest normalna, według dorosłych to dziecko szatana, któremu przydałby się egzorcyzm. Mama ciągała mnie do kościoła, zmuszała do spowiedzi. Takie tam, to, co zwykle. #buntownik. No i coś pękło. Bum. U mnie tak często, przyzwyczajcie się. To chyba hormony i huśtawki nastrojów. ;-; Zaczęłam mieć na to wszystko wokół wywalone. Przestało mnie obchodzić, kto mnie lubi, kto mnie nie lubi, żyłam tylko dla tych najważniejszych, reszta stanowiła tło. Przestałam się chwiać. I co wtedy? Wtedy zaczęło się naprawiać. :o Zadziałało, naprawdę. Zaczęło się od urodzin Dominika. Cóż, ze względu na skomplikowaną sytuację w rodzinie, nigdy ich nie obchodził. Nie zdmuchiwał świeczek na torcie, nie otwierał paczek z prezentami, przyglądając się uśmiechom zaproszonych gości. Kiedyś coś wspomniał o tym, że marzy o prawdziwym przyjęciu urodzinowym. Było to dość dawno temu. Wszyscy zdążyli już o tym zapomnieć, ale ja mam doskonałą pamięć do szczegółów. :3 Mniej więcej tydzień przed 12 marca zwołałam najważniejszych dla niego ludzi (pomijając już to, czy ja za nimi przepadam, czy nie). Każdy z nas przeznaczył na tę okazję tyle pieniędzy, ile był w stanie (my takie biedne dzieci jesteśmy xd) i uzbierała się dość pokaźna suma. Udało nam się kupić przepiękne perfumy w Rossmanie (ah *-* jak się go teraz przytula to tak ślicznie pachnie, że mm xd) i peeeełnooo słodyczy. Ciasteczka, rurki z kremem, lizaki, cukierki, batoniki, czekolady, wszyściutko! Dominik to chyba największy żarłok, jakiego znam. ^w^ Kiedyś wymyśliłam, że wyznaje zasadę: Zjem wszystko, co nie zje mnie. Tyle żre, a jaki chudziutki, zamienić by się mógł, noo. ;-; Za resztę pieniędzy
kupiłyśmy składniki potrzebne do zrobienia tortu. Ja, Wudzia i Pepe spotkałyśmy u Ewczi w domku i zrobiłyśmy swoje pierwsze w życiu ciasto. xdd Mój tata był kiedyś cukiernikiem, więc coś tam się znałam, a jednak jestem takim beztalenciem, którego największym osiągnięciem kulinarnym jest chyba zrobienie tostów. ;-; O dziwo, ciasto wyszło przepyszne. :3 Następnego dnia byłam z Dominikiem umówiona zaraz po lekcjach. Gdy tylko przekroczyłam próg jego mieszkania, rzuciłam mu się na szyję i złożyłam życzenia. Powiedział, że to były najszczersze życzenia, jakie kiedykolwiek usłyszał. :') Posiedzieliśmy tak razem jakieś dwie godzinki. Później zadzwoniła Ewczi, czy jej w czymś nie pomożemy, bo ma bardzo ważną sprawę do załatwienia. Ewczi jest sąsiadką Dominika, mieszka w klatce obok, więc nie minęło pięć minut, a już byliśmy u niej. Gdy weszliśmy do salonu, wszyscy powychodzili z ukrycia i krzyknęli: niespodzianka! Wsadziłyśmy w nasz (nietrujący! #challenge) tort czternaście zielonych (ulubiony kolorek Dominika :3) świeczek i ustawiliśmy na stoliku, śpiewając sto lat. Długo bawiliśmy się, rozmawialiśmy, wygłupialiśmy i objadaliśmy zakupionymi przez nas wcześniej słodkościami. Słuchaliśmy Nie umieraj, dżdżownico, robiliśmy pełno słit foci, czytaliśmy fanficki 1D (nie jestem directioner, nie przepadam za nimi, ale Kózka jest ogromną fanką xd), wyliśmy na karaoke party... <3 Okazało się oczywiście, że Dominik wiedział co nieco o naszych planach, bo Ewczi zadzwoniła do Tasaka (taka Ola z Plastyka, jego przyjaciółka z podstawówki), Tasak wzięła na głośno mówiący i Ewczi jej zaczęła gadać o przyjęciu, a Dominik był akurat obok. xdd Ale i tak był bardzo szczęśliwy. :) Wieczorem wyszliśmy sobie sami na spacerek. Ah to piękne zachmurzone niebo </3 #my#tacy#romantyczni. Dzień miał się zakończyć pięknie, a zakończył się katastrofą. Z pewnych powodów, które wolałabym zostawić dla siebie... Nie mogłam wrócić do domu. Nie mogłam pokazać się na oczy rodzicom. Nie wiedziałam, co ze
sobą zrobić. Słońce już dawno zaszło, temperatura zmalała, zbliżała się 22:00. Siedziałam na przystanku tramwajowym, gdzie przemarzłam do szpiku kości. Mam w telefonie zainstalowaną aplikację Messenger, więc jestem na fejsie zalogowana 24 h. Pisałam wtedy z Dominikiem, był moją jedyną nadzieją. Nie chciałam, żeby do mnie przyjeżdżał... Wróć. Bardzo chciałam, ale nawet nie przeszła mi przez głowę myśl, że mógłby zrobić coś takiego. Przyjechał. Choć mówiłam, że nie powinien, nie musi tego robić. Po drodze spotkał mojego tatę, który akurat wybiegał z klatki. Kulturalnie przywitał się, na co mój tata odpowiedział: Kasia to taka wrażliwa dziewczyna. Biedna. Bardzo mnie to zdziwiło... Zgadzam się z jego słowami, jestem naprawdę wrażliwa, jak na mój gust o wiele zbyt wrażliwa. Jak ma się miękkie serce - trzeba mieć twardy tyłek. Whatever. Dominik odprowadził mnie, gdy sytuacja w moim chorym domu się uspokoiła. Dziwnie się czułam. Jednocześnie miałam straszne wyrzuty sumienia, w końcu wyrwałam go z domu o tak późnej godzinie i w dodatku jego bluza przemokła od moich łez. Myślałam: Jaka ze mnie głupia egoistka! Nie lubię nikomu mówić o moich problemach. Nie pochodzę z normalnego domu, miałam kilka razy styczność z psychiatrykiem. Taka tam patologia z deka. Prawie nikt o tym nie wie. Nikomu tego nie mówię. A on? On wie o wielu rzeczach, a jednak to mu nie przeszkadza, tyle dla mnie robi... Wybaczcie, że tak często o nim piszę, ale jestem sobie taką zakochaną po uszy gówniarą i nawet teraz łzy napływają mi do oczu ze wzruszenia, że mam kogoś takiego. c: Pięć dni później były moje urodziny. Uhuhu, czternaście latek za sobą. A jeszcze pamiętam jak się bawiłam z Kubicą w piaskownicy. ;-; Taka Wiktoria z II klasy mojego gimnazjum, na którą mówimy Pieczi, złożyła mi życzenia na asku. Byłam zszokowana tym faktem, ponieważ to właśnie ona spowodowała większość afer w szkole. Nienawidziła mnie, usiłowała zrobić mi z życia piekło. Zaraz po tym poprosiła, żebyśmy sobie wszystko na spokojnie wytłumaczyły i... przeprosiła mnie. Wybaczyłam, po co się gniewać całe życie? Tak samo pare innych osób. Wszyscy mnie przepraszali i zarzekali się, że tak naprawdę zależy im na mnie, tylko manipulowała nimi Wiktoria. Postanowiłam po prostu udawać, że o całej sprawie zapomniałam. Oczywiście, uraz pozostał i nie rzucam się już im na szyję, gdy tylko ich zobaczę. No, co ma być to będzie. Wróciłam sobie do domku jakoś ok. 18 (późno kończę w poniedziałki, a jeszcze ja się zawsze wlokę, autobus nie przyjeżdża, itd. xd). Zdążyłam tylko chwileczkę odpocząć i ogarnąć się, gdy usłyszałam domofon. Byłam przekonana, że ktoś się pomylił, jakieś ulotki, ogłoszenia, coś tam, nic ważnego. Okazało się, że był to Dominik. Z czerwoną różą. Jejku. To było takie cudowne. *-*
A jakoś na początku kwietnia wybrałam się na Dzień Japonii razem z Ewczi. ^w^ Mogłabym na co dzień żyć w
takim środowisku. Dżizas, ile tam było otaku! *-* Co chwila tylko wydawałam z siebie okrzyk zachwytu, wszyściutko mi się tam podobało. xd Na początku obczajałyśmy każdą klasę po kolei. xd Najpierw zajrzałyśmy do Maid Latte, gdzie pyszne ciasta serwowały dziewczyny poprzebierane za pokojówki niczym w Kaichou wa maid-sama. <3 Wyglądały przesłodko. Byłyśmy również na karaoke, turnieju Naruto Ultimate Ninja Storm, przymierzaniu yukat, oglądałyśmy drzewka bonsai, jejku, robiłyśmy mnóstwo rzeczy. xd Ja byłam taka z deka nieprzygotowana, miałam zaledwie dwie dyszki w portfelu, a tam tyle rzeczy. ;__; Większość wydałam na losy. xd Wylosowałam 3 przypinki (Haruhi Suzumiya, Ao no Exorcist i Mahou Shoujo Madoka Magica) i dwie naklejki A4, które widnieją na moich drzwiach wraz z innymi plakatami, itd. (Shingeki no Kyojin i Fairy Tail). Ja i mój fart. xd Na końcu odbył się pokaz cosplayów. Najbardziej podobał mi się występ Yuno Gasai z Mirai Nikki (w tej czarnej sukience, cała w sztucznej krwi, z dwoma mieczami i w różowym wigu prezentowała się nieziemsko *-*) i zespołu z Naruto (uśmiałam się xd). Niestety, wygrali ci poprzebierani za postacie z Free!. No źli nie byli, też mi się podobali, a jednak wolałabym, żeby wygrał ktoś inny. xd Oczywiście spotkałam wielu znajomych i poznałam też nowe ciekawe osoby. To cudowne uczucie, gdy otaczają cię ze wszystkich stron osoby o takich samych zainteresowaniach, zero hejtu, milutka atmosfera. Tolerancja. Hm, właśnie, tolerancja. Czemu na co dzień jej brak? Osobiście zadaję się z wieloma osobami twierdzącymi, że są homoseksualne i biseksualne. Gdy ktoś ich obraża, wyzywa od odmieńców, którzy nie powinni istnieć i życzy im śmierci w męczarniach, mam ochotę wyrwać mu wszystkie kończyny, a resztki mózgu usmażyć. Świat jest piękny, tylko ludzie tu k*rwy. Nienawidzę homofobów, rasistów, nie mają własnego życia, więc ingerują w życie innych, czasem niszcząc ich doszczętnie. Liczba samobójstw wzrasta. Ludzie są tacy okrutni. Możliwe, że dlatego nie mam znajomych. xd Jestem tolerancyjna dla wielu subkultur i "odmieńców", a jednak nie toleruję nietolerancji. Nie popieram homoseksualistów, ale nie hejtuję. Ba, nawet się z nimi przyjaźnię. Uważam homoseksualizm za odmianę choroby. Poważnie. Bóg mówił: Idźcie i rozmnażajcie się, dlatego człowiek został tak
"zaprogramowany", by odczuwać pociąg do płci przeciwnej. Zdarzają się wyjątki, ale tak się składa, że te wyjątki to także LUDZIE, więc powinno się ich traktować jak LUDZI, a nie jak bezwartościowe śmiecie. Każdy ma uczucia, niezależnie od tego, co mówi, jak wygląda. Nie oceniaj książki po okładce. Czemu tak wiele osób kieruje się pozorami? Dobija mnie bycie aż tak płytkim. Wybaczcie za mój bulwers, ale Nave bawi się w filozofa. xd Ostatnio kłóciłam się z chłopakiem, który obraził moją o rok młodszą koleżankę (Domi) o odmiennej orientacji. W kulturalny sposób wyraziłam swoje zdanie, dając nacisk na informację, że nie ma prawa w żadnej sytuacji obrażać drugiego człowieka, a on odpowiedział, że ma prawo krytykować. Owszem, ale w kulturalny sposób. A od kiego kulturalną krytyka jest (przepraszam za przekleństwa): NA CHUJ DODAJESZ ZDJĘCIA Z TWOIM OBRZYDLIWYM RYJEM, TY BEZPŁCIOWA SUKO? Auć. No cóż, ja nigdy nie siedzę w miejscu, lubię się udzielać i kłócić z idiotami. Wiele osób uważa, że ze mną nie da się wygrać, bo sypię uzasadnionymi argumentami jak z rękawa, aż w pewnym momencie druga osoba zacina się na amen i przyznaje mi rację. xd A jak to jest u was? Tolerujecie ludzi, hm, innych?
Troszeczkę odbiegłam od tematu, ale to już u mnie norma. c: Lubię nawijać bez końca. Ogółem bardzo dużo mówię, piszę też, co pewnie zdążyliście już zauważyć. xd #lanie#wody. Po tej fali przyjemnych wydarzeń były święta wielkanocne. Wtedy całe moje szczęście legło w gruzach, a mój mózg się roztopił. Znów źle, źle i źle. Czemu nie mogę nauczyć się z tym żyć? Każdy człowiek ma problemy, jeden większe, drugi mniejsze, ale wszyscy muszą się z nimi zmagać. Dlaczego jestem taka wrażliwa? Chciałabym umieć zacisnąć pośladki i gnać przed siebie z podniesioną głową. Kiedyś tak robiłam, ale zgubiłam się po drodze. Miałam kolejne ataki. Blizny nie znikają. Chyba w tym roku nie pójdę na basen ani nie pojadę nad morze. Cała jestem... porysowana? To takie głupie. Gdyby nie internet i moda na samookaleczenia - nigdy bym nie wpadła na coś takiego. Zadają mi mnóstwo pytań. Dzieję się u ciebie w domu coś złego? Nie odpowiadam. Ktoś w domu wyrządza ci krzywdę? Co mam mówić, co mam mówić. Naskarżyć na rodziców? Przecież tata mógłby znów wylądować w szpitalu psychiatrycznym na oddziale zamkniętym. Nie zrobię mu tego. Kocham go. Zawsze będę kochać. Miłość zwycięża moją nienawiść do tego. Szkoda, że jest nieodwzajemniona. Chciałabym przytulić się do niego i powiedzieć: tatusiu, kocham cię. Nierealne marzenia. Chciałabym być normalna. Nikt nie jest normalny.
"Tell me: why you have to go and make things so complicated?. I see the way you're, acting like you're somebody else gets to me frustrated. Life's like this you. And you fall and you crawl and you break and you take what you get and you turn it into. Honestly and promise me I'm never gonna find you fake it. " - Avril Lavigne
Jejkuu, czemu nauczyciele muszą tak cisnąć na koniec roku? ;-; Postanowiłam skupić się na nauce i odrobinę bardziej się przyłożyć, ale na dobre mi to nie wyszło, znów stan mojego zdrowia się pogorszył. Znów jadę na prochach, by funkcjonować w miarę normalnie. (y) Wakaacjeee, chodźcie szybciej. ;-;